poniedziałek, 31 października 2016

Żyrafka Sophie wiekowa zabawka !

Mniej więcej w 3 miesiącu życia, dziecko zaczyna intensywnie się ślinić i pakować wszystko co wokół do buzi z powodu rozpoczynającego się ząbkowania.
Jest to czas, kiedy trzeba włączyć swoją czujność i zacząć bardziej obserwować dziecko. Niestety o wypadek nie trudno, więc musimy zwracać uwagę na to co znajduje się w bezpośrednim otoczeniu naszej pociechy.
Warto w tym czasie rozejrzeć się za porządnymi gryzakami. Jak pisałam wcześniej, wyprawkę dla Maksia zaczęłam kompletować od 12 tygodnia ciąży i sukcesywnie kupowałam ubranka oraz gadżety, tak oby koszty wyprawki rozłożyć w czasie. Być może to tylko takie tłumaczenie, ponieważ nie ukrywam, że każde zakupy dla dziecka były dla mnie wyjątkową przyjemnością.
Żyrafkę Sophie poznałam przez swoją koleżankę, która w czasie ciąży przyjeżdżała do mnie do domu zakładać mi rzęsy :) Emilka jako mama małej Sary była na czasie i przy okazji zabiegu wymieniałyśmy się informacjami o topowych gadżetach dla dzieci.
Sophie ma bardzo ciekawą historię. Zabawka powstała 1961 we Francji.Żyrafa podbiła serca francuskich dzieci, ze względu na swoją egzotykę. Do tej pory znane im  były tylko zabawki-zwietrzątka żyjące w ich otoczeniu. Egzotyka zabawki doprowadziła do jej popularności i ponadczasowości. Warto zaznaczyć także, że do dzisiaj produkowana jest ręcznie w stu procentach z naturalnej gumy otrzymywanej z soków drzewa Havea. Co ważne pozbawiona jest ftalanów. Jaśniejsze, bądź ciemniejsze cętki uzyskiwane są z naturalnych barwników, dzięki czemu jest zupełnie bezpieczna już od pierwszych miesięcy życia dziecka. Aktualnie sprzedawana jest w wielu krajach na całym świecie. Mimo, że cena często może odstraszać od kupna, osoby, które zdecydowały się na zakup, zazwyczaj nie żałują tej decyzji.
Osobiście jesteśmy bardzo zadowoleni z kupna. W posiadaniu mamy także, kilka innych gryzaków ( np z drzewa klonowego, plastikowe, gumowe), jednak bez Sopie z domu nie wychodzimy. Warto również polować na promocję w sklepach internetowych, które co jakiś czas dają rabaty od 5-15 % wtedy cena jest trochę niższa. Koszt Żyrafki to średnio ok 89zł plus cena przesyłki. Cena nie jest niska, więc należy potraktować zakup jako inwestycję i być może odpuścić sobie kupno innych gryzaków na rzecz Sophie.
Budowa żyrafki powoduje, że dziecko, które dopiero zaczyna chwytać z łatwością może się nią bawić. Bez większego trudu celuje  dowolną częścią do buzi.
Maksio bardzo często zasypia podczas jazdy samochodem z rogami żyrafy w buzi :) Urocze!
Podsumowując, zabawka z historią, moim zdaniem nie bez przyczyny znana i lubiana na całym Świecie!
 A Wy jakie macie doświadczenia z gryzakami? Macie jakieś ulubione ?



piątek, 28 października 2016

Aktywnie z Maluszkiem

Ostatnio odkryliśmy z Maksiem bardzo fajne miejsce w naszej okolicy !
Klubokawiarnia Wzorcownia to miejsce, które przyciąga do siebie wiele osób organizując przeróżne zajęcia między innymi dla ciężarnych lub mam z maluszkami.
Nam udało się zapisać na pierwsze pokazowe zajęcia z aktywności fizycznej z maluchem.
Zajęcia prowadzi wykfalifikowana fizjoterapeutka. Czas zajęć to mniej więcej 50 minut w ciągu których wykonuje się ćwiczenia z dzieckiem oraz poznaje elementy masażu Shantala. Atmosferę na zajęciach tworzą oczywiście dzieciaki!
Niestety z racji mojej dyskopatii ćwiczenia wykonywane na zajęciach nie są dla mnie wskazane.
Nie poddajemy się i będziemy szukać dla siebie innych zajęć ! :)
Maksio na zajęciach bawił się wybornie, oczywiście śmiał się w głos, co jest najlepszym dowodem na to jak takie zajęcie wpływają na dziecko.
Polecamy! Mamy nadzieję zobaczyć się ponownie
Dziewczyny z okolicy nie wahajcie się skorzystać.






Wyprawka Maksia

W morzu gadżetów, zabawek, akcesoriów nie łatwo się odnaleźć. Na rynku dosłownie co chwilę pojawiają się nowe, fantastyczne produkty dla dzieci i rodziców mające ułatwiać i umilać życie codziennie. W naszym przypadku kompletowanie wyprawki zaczęło się z tego co pamiętam od 12 tygodnia ciąży, bo wtedy właśnie poznaliśmy płeć dziecka. Z racji tego, że absolutnie nie jestem przesądna i byłam bardzo pozytywnie nastawiona co do ciąży, nie bałam się kupować wcześniej. No i się zaczęło... Poniżej przedstawiam Wam listę produktów, które z perspektywy czasu wydają mi się niezbędne i absolutnie kupiłabym je ponownie.
GARDEROBA
- bodziaki krótki rękawek
- bodziaki długi rękawek
- spodenki ( my najbardziej lubimy leginsy- u nas dresy używane są bardzo rzadko )
-bluzy
-pajacyki ( nie używaliśmy śpioszków i kaftaników (Maksio jest bardzo ruchliwy i na pewno kaftanik podciągałby mu się pod samą brodę- przynajmniej ja to sobie tak wyobrażałam :D )
-pieluszki tetrowe kolorowe , piękne wzory! ( polecam na allegro bardzo duży wybór, najlepiej wybierać od polskiego producenta )
- czapeczki wystarczą 3 szt. ( używamy tylko w szpitalu, a później na chwilę po kąpieli )
-skarpetki (nasze ulubione SAXO z grzechotkami , można kupić w Rossmanie )
-śliniaczki od 3 miesiąca na wagę złota! koniecznie trzeba mieć kilka sztuk.
-ręcznik do kąpieli ( można używać zwykłego ręcznika, my mieliśmy przez pierwsze 3 mc jeden, dla własnego komfortu, żeby mieć na zmianę dokupiłam jeszcze jeden ,2 szt. to" świat i ludzie"
-poduszka motylek-polecam bardzo! nie ważne jakiej firmy, u nas sprawdzała się od samego początku, ponieważ Maksio miał asymetrię i odchylał główkę do tyłu. Na motylku łatwo układać dziecko raz na jednym boku raz na drugim.
-pieluszki bambusowe małe 30x30 bardzo miłe w dotyku idealne na podróż do fotelika zamiast dużej tetrówy
-pieluszki muślinowe/otulacze ( u nas sprawdzały się idealnie jako kołderka/kocyk w bardzo ciepłe,letnie dni
- pościel do łóżeczka ( mój Tata jest krawcem, więc pościel własnej produkcji, chociaż ostatnio skusiłam się na promocję i kupiłam dwa zestawy pięknej pościeli La Millou) polecam pościel bawełnianą, wiele sklepów sprzedaje pościel polar minky plus bawełna . Polar jest nie oddychający, n kocyk ok ale na pościel nie polecam! )
-kocyki : grube i cienkie (kocyków mamy sporo 2 grubsze polar minky z bawełną, dwa cienkie minky z bawełną, dwa wełniane - używamy wszystkich i ciągle mało )
-beciki/rożki u nas sprawdziły się 2 szt. ale tylko dlatego, że szył mi również Tata. Teraz używamy jako kocyków/kołderek ale spokojnie wystarczy jedna sztuka
PIELĘGNAJA
- krem do pielęgnacji pupy ( linomag maść-zielony, linomag krem-różowy z wit. A+E, Oilatum krem) Maksio ma atopowe zapalenie skóry i chyba linomag zielony sprawdza się najlepiej)
-Emolienty do kąpieli ( Emolium, Oilatum, z żadnego tak naprawdę nie jestem zadowolona, poszukujemy nadal ideału dla skóry Maksika, szczególne przesuszają mu się kolana )
- gaziki spirytusowe ( do przecierania pępka, wiem, że najnowsze rekomendacje mówią o octanisepcie lub wodzie z mydłem, ja jednak mówię nie i polecam gaziki. U nas z pępkiem nie było najmniejszych problemów odpadł z tego co pamiętam po 1,5-2 tyg. )
-patyczki z watą - używam delikatnie  do czyszczenia noska - nie używam gruszki ani fridy
- waciki bawełniane- do przecierania oczu
- sól fizjologiczna małe ampułki - do przemywania oczu ( w pierwszych tygodniach życia dziecka może dojść do zatkania przewodu łzowego i oczy lub oko może ropieć, najlepiej często przemywać solą fizjologiczna - minie samo po kilku dniach, w razie nasilenia się objawów trzeba pójść do pediatry po coś lepszego )
-wit. D oraz wit. K
-obcinacz do paznokci lub nożyczki ( często dzieci rodzą się z długimi paznokciami, w szpitalu nie są obcinane, więc pierwsza próba przed nami-warto na początku obcinać "na śpiocha"
- miękka szczoteczka do czesania ( po kąpieli dobrze jest delikatnie pomasować główkę dziecka )
-pampersy na początek polecam Premium Care z paskiem pokazującym nasączenie pampersa moczem
-chusteczki wilgotne wg. uznania
-leki na gorączkę paracetamol czopki oraz syrop
AKCESORIA
-wózek - my mamy Stokke Xplory , jestem bardzo zadowolona
- fotelik do samochodu ( mamy Stokke Izi Sleep - fotelik z możliwością rozłożenia na płasko oraz Maxi Cosi Cabriofix ) oba są super Maxi dużo lżejszy !
- Wanienka ze stelażem ( polecam zwykła wanienkę- nie komodę kąpielową, ponieważ zazwyczaj komody mają bardzo małą wanienkę)
-termometr elektroniczny
- leżaczek, bujaczek ( polecam Tiny Love 3w1 Kołyska, Leżaczek, Łóżeczko dodatkowo posiada wibracje oraz pałąk z zabawkami, melodyjką i migającymi światełkami ( do 4 miesiąca Maksio spał w kołysce przy naszym łóżku, teraz używamy jako leżaczka. ) Nasz jest dodatkowo z daszkiem-często Maksio spał w niej w ciepłe dni w ogrodzie )
-mata edukacyjna - sprawdzi się od 3mc  (nasz Bright Stars-Las -polecam )
- mata na podłogę ( przyda się od momentu, kiedy dziecko zaczyna się przekręcać z pleców na brzuszek) My mamy Skip Hop- piękne pastelowe kolory blado żółty , jasno i ciemno szary )
-Zabawki czarno-białe, szeleściaki- sprawdzą się od urodzenia polecam takie z zawieszkami, które później można przyczepić do fotelika lub wózka
-gryzaki : cała armia przyda się mniej więcej od 3 mc. polecamy Lullalove z drewna- są na zawieszce, którą można przypiąć do bluzeczki , Żyrafka Sophie -bezkonkurencyjna -miłość  Maksika
- śpiworek do wózka i śpiworek do fotelika w obu przypadkach mamy Lodgera, jak na razie jestem zachwycona.
-kombinezon dla dziecka na zimę. Mam w planach także Lodgera
-mufka do wózka są dwie wersje- rękawice oraz mufka, w którą wkłada się obie ręce mamy La Millou obie wersje- jeszcze trochę i zobaczymy która sprawdza się lepiej.
- karuzela do łóżeczka z pozytywką ( polecam od 3mc ( nie wieszać od urodzenia )
- szumiś Whisbear ( w naszym przypadku bardziej kumpel do rozmów )
Na dzień dzisiejszy to chyba wszystkie rzeczy, których używamy. ( chyba, że o czymś zapomniałam , to piszcie w komentarzach )
Lista miała być tylko wstępem do posta :D jak zwykle się rozpisałam. Wszystko spowodowane jest tym , że chciałabym przekazać Wam jak najwięcej informacji. Planuje jeszcze kilka razy napisać o wyprawce ale myślę, że będę dzieliła temat na mniejsze części, żeby posty nie były zniechęcająco długie, a jednak pełne treści.



środa, 26 października 2016

Koszmar świeżo upieczonych rodziców, czyli kolka niemowlęca

Moment wypisu ze szpitala jest dla każdej świeżo upieczonej mamy upragniony! Wiele razy uczestniczyłam w porannych obchodach na oddziale położniczym. Pierwszym podstawowym pytaniem było "Panie doktorze, kiedy do domu?" :) Mogę spokojnie się przyznać, że pięć miesięcy temu, kiedy byłam w roli pacjentki pytałam dokładnie o to samo! Mimo bólu po cięciu nie mogłam się doczekać trzeciej doby i upragnionej wiadomości " Dzisiaj wychodzicie do domu". Mimo swojej wiedzy na ten temat bałam się bardzo żółtaczki. Wiedziałam, że nie wszystkie dzieci mają żółtaczkę wymagającą leczenia fototerapią ( jedna z metod leczenia żółtaczki patologicznej u noworodków - najpowszechniejsza w polskich szpitalach. Polega na naświetlaniu skóry dziecka pod lampą ze światłem fioletowym) mimo to bałam się bardzo, że jeśli żółtaczka okaże się patologiczna( czyli stężenie bilirubiny będzie wysokie) będziemy musieli zostać z tego powodu dłużej w szpitalu. Nie tylko żółtaczka powodowała moje obawy ale także masa dziecka. Fizjologicznie dziecko w pierwszych dobach traci ok 10% masy urodzeniowej i to uznaje się za normę. Na ostatnim obchodzie pediatrycznym - tuż przed decyzją o wypisie (przynajmniej w szpitalu w, którym pracuję i rodziłam) sprawdza się masę dziecka. Czasem większa niż 10%  utrata masy ciała staje na przeszkodzie, wyjścia do domu. Na szczęście ani patologiczna żółtaczka ( mieliśmy typową fizjologiczną- ślad bilirubiny w wynikach ) ani zwiększona utrata masy  nie przeszkodziła nam i wyszliśmy planowo w trzeciej pełnej dobie po cieciu cesarskim.
Pobyt w szpitalu jest z pewnością wysycony naszymi hormonami szczególnie adrenaliną, endorfiną i oksytocyną.  To dzięki nim działamy na pełnych obrotach! Mimo małej ilości snu, bólu i braku wygód jesteśmy szczęśliwe i pełne energii z niecierpliwością czekamy na to aby być już w domu.
A w domu... hormony pod wpływem czasu zaczynają trochę inaczej w nas pracować. Zmęczenie bierz górę. Nocne, częste karmienia i dzienne obowiązki domowe powodują wyczerpanie fizyczne. W tym właśnie ciężkim momencie pojawia się ona...zła i nieprzewidywalna KOLKA. Do dzisiaj nie stwierdzono dokładnie jakie jest jej podłoże. Podejrzewa się, że bóle brzucha-zwane kolką niemowlęcą spowodowane są niedojrzałością układu pokarmowego. Najczęściej mija około 3-6 miesiąca.
U nas kolka pojawiała się w około drugim tygodniu życia Maksia. Na początku nie miałam pewności, czy to jest kolka. Nasz Synek nie zachowywał się typowo- nie płakał wieczorami, nie krzyczał. Kolka zaczynała się mniej więcej  po godzinie od karmienia nocnego. Synek zaczynał kręcić się w łóżeczku, podkurczał nóżki, wyginał się i bardzo, bardzo głośno stękał w bólu. Trwało to kilka godzin. Doszło do tego, że dwukrotnie w swoim krótkim życiu stracił głos. To było okropne. Zaczęliśmy nagrzewać brzuszek termoforkiem z pestek wiśni ( naturalne pestki wiśni doskonale utrzymują ciepło i są bezpieczne dla dziecka - polecamy! ) Nagrzewania termoforem przynosiły nico uśmierzenia w bólu jednak nie były bardzo skuteczne. Kolejną bronią w walce z kolką stała się suszarka! Szum+ciepło  ( mam taką, na której można ustawić temperaturę suszenia - to wielkie ułatwienie ale oczywiście nie jest konieczne! ). Pamiętam jak dziś, że spędziłam wiele godzin w nocy siedząc na pufie przy łóżeczku i susząc brzuszek Maksia. Wyglądało to dość dziwnie i dramatycznie ale dzięki temu spał. Następnie kupiłam butelki antykolkowe Dr. Brown's z odpowiednim systemem odpowietrzania. O skuteczności butelek mogę powiedzieć tyle, że na pewno dołożyły swoją "cegiełkę" w walce z tą zołzą ( kolką ). Starałam się szukać informacji, pytać znajomych jakie mają doświadczenia, łapałam każdą informację, każdą opcję, która niosła nadzieję na poprawę sytuacji. Nie obyło się oczywiście bez kropelek... na kolkę. Rzecz jasna żadne tak na prawdę na kolkę nie są, bo moim zdaniem ich działanie jest znikome. Przynajmniej w naszym przypadku tak było. Przeszliśmy przez- chronologicznie: Espumisan, Sab Simplex oraz Lefax, te ostatnie zdecydowanie sprawdziły się najlepiej. Lefax ma największą buteleczkę z wygodnym dozownikiem. Większa objętość jest dużym plusem, ponieważ najczęściej na jednej (standardowej) buteleczce się nie kończy.
Największym kalibrem w wojnie okazał się OLEJEK BURSZTYNOWY. Polecam Wszystkim z całego serca! Olejek można zamówić np. na allegro. Mała buteleczka niestety na krótko wystarcza, więc jeśli okaże się, że działa na Wasze dziecko tak jak na moje biegiem zamawiajcie kolejną! Użytkowanie oleju jest bardzo proste. Ja polewałam sporą ilość oleju na wacik i smarowałam nim brzuszek, następnie przykładałam tetrową pieluszką i zakładałam bodziaka. ( pamiętajcie, że olejek bardzo śmierdzi  i brudzi, niestety bodziak i pieluszka muszą pójść na straty ) Osobiście miałam odłożonych kilka ubranek i pieluszek przeznaczonych do tego celu, których używałam na zmianę.
Nie mogłabym także nie wspomnieć  o układaniu dziecka na brzuszku i masażu. Z pewnością będzie pomocne. Momentem w którym można zacząć układać dziecko na brzuchu jest odpadniecie i zagojenie się pępka. Nie bójcie się tego robić, dziecko nie zrobi sobie krzywdy w tej pozycji.
Moim zdaniem nie ma jedynej dobrej recepty na KOLKĘ. Do problemu trzeba podejść kompleksowo i próbować wielu metod. Uważam, że wykorzystaliśmy wiele metod walki z nią i dzięki nim udało nam się przetrwać ten trudny czas. U nas kolki skończył się z chwilą ukończenia trzeciego miesiąca. Widok cierpienia własnego dziecka nie jest łatwy, dlatego jesteśmy w stanie zrobić bardzo wiele!
Mam nadzieję, że mogłam chociaż w małym stopniu Wam pomóc w tym temacie. Walczcie !
 Nie poddawajcie się- kiedyś minie i będzie pięknie.
Powodzenia Dzielni Rodzice!

wtorek, 25 października 2016

Czy istnieje najlepszy czas na ciążę ?

Muszę się przyznać, że dzięki swoim starszym koleżankom położnym dokładnie zaplanowałam czas w którym chciałam zajść w ciąże. Doskonale pamiętam dyżury z cudownymi kobietami, które mówiły:" młoda pamiętaj jak będziesz chciała dzieciaka to zachodź sierpień, wrzesień". Dlaczego ? Bo wtedy czas porodu przypada wiosną. Muszę przyznać, że posłuchałam się :) i udało nam się zrealizować zamierzony plan- czyli urodzenie dziecka w maju :) co prawda 30 maja i spodziewałam się trochę łaskawszej aury ( to były te pierwsze upały po 30 stopni ). Pamiętam swój pierwszy rok pracy w szpitalu, wtedy lato było bardzo ciepłe. Szczególnie pogoda dawała się we znaki w nocy. Najgorzej znosiły to kobiety po cięciach cesarskich, które podłączone pod monitor musiały leżeć przykryte ... obiecywałam sobie, że posłucham się i urodzę wiosną, kiedy to temperatury są przyjemne. Rano i wieczorem delikatny chłodek a w ciągu dnia dużo ciepłych promieni słońca. No niestety wiosna w tym roku spisała się na medal i 3 dni mojego pobytu w szpitalu było jak na Saharze. Nie mniej jednak z perspektywy czasu widzę, że wiosenne porody są bardzo dobre. Pogoda sprzyja spacerom w noworodkiem. Kobiety, które rodzą wiosną- latem mają mniejsze opory do pierwszego spaceru niż te, które mają zimowego noworodka, a za oknem mróz i śnieg. Kolejnym plusem jest fakt, że na zimę dziecko jest już "podrośnięte " jak to mówią nasze Mamy :) Wchodzi w okres, w którym zaczyna siadać i raczkować, rozszerzamy mu dietę. My co prawda dopiero za miesiąc zaczniemy wprowadzać Maksiowi warzywa ale już w ten weekend przygotowałam woreczki z porcją warzyw, z których później będą pożywne zdrowe zupki :) (Polecam DYNIĘ! niezwykle zdrowa, a teraz sezon w pełni! Podobno najlepsze z okolic Lesznowoli :) My dostaliśmy dwie piękne dynie od Cioci i Wujka no i produkcja zakończyła się wypełnieniem dwóch szuflad w zamrażalce :) Dużo łatwiej jest także ubrać pół roczne dziecko na zimne dni niż noworodka. Ponadto starszak będzie bardziej odporny w czasie największych zachorowań.
Argumentem, który także niezwykle mnie przekonywał było spędzenie najzimniejszych miesięcy zimowych w domu pod ciepłą kołdrą ! Jestem pewna, że większość ludzi chociaż raz z swoim życiu wstając zimą do pracy przeżyła chwilę zwątpienia i miała ochotę na urlop na żądanie! Ja dosłownie przezimowałam ten czas - Polecam! :) Wiosną, kiedy zaczęły rozkręcać się upały byłam już na końcówce ciąży i problem obrzęków ( szczególnie spuchniętych nóg ) mnie zupełnie nie dotknął.
Podsumowując , najlepszy czas na ciążę nie istnieje ale możemy zaplanować ją w taki sposób, żeby upłynęła nam jak najlżej. Jeżeli tylko macie taką możliwość, żeby zaplanować ciąże, polecam wybrać się na dobre wakacje pod koniec lata :)

Nabawiłam się choroby lokomocyjnej w wieku 25 lat...

 Po pierwszym poście już wiem, że to Wy - Kobiety, Przyjaciółki, Koleżanki, Znajome będziecie moją inspiracją :) Niezwykle miło, gdy ktoś potrafi zaufać na tyle, że powierza mi swoje problemy, czy wątpliwości dotyczące co jak co intymnych sfer swojego życia. Nie zawsze zdawałam sobie z tego sprawę i muszę przyznać, że dopiero kiedy zaczęłam myśleć o założeniu bloga uświadomiłam sobie  przez ile Waszych ciąż, czy problemów z Wami przeszłam. Niektóre dzieci nawet udało mi się przyjąć na własne ręce :) To bardzo cenne i nie zapomniane momenty. Mogę śmiało powiedzieć, że ubogacające duchowo. Teraz to ja się wzruszyłam ! Muszę jeszcze wspomnieć o szkole rodzenia i parach, które powracają już do mnie w drugiej ciąży! Niezwykłe! Korzystając z okazji bardzo Wam dziękuję za wspólne chwile i zaufanie.
Wstęp jak to wstęp (pamiętam jeszcze z lekcji j.polskiego- który zawsze bardzo lubiłam ) miał być krótki, zwięzły i na temat - tymczasem chyba się zapędziłam :)
Temat o którym chciałam dzisiaj napisać to moment, kiedy podejrzewamy, że możemy być w ciąży. Pomimo swojej wiedzy pamiętam dokładnie jaka byłam wtedy skołowana. Szczerze to nie wierzyłam, że tak szybko uda mi się zajść w ciążę. Miałam wiele przykładów  par, które zmagały się z problemem płodności, bałam się jak każda kobieta. Po wakacjach ze znajomymi pojechaliśmy jeszcze  na weekend na żagle. Wiedziałam, że istnieje prawdopodobieństwo ciąży w związku z tym nie piłam alkoholu i starałam się nie wysilać przy obsłudze jachtu ( co jest dla mnie bardzo trudne, bo uwielbiam  żeglować ). Pierwszym symptomem jaki zauważyłam były słynne zachcianki. Mam na myśli chęć na konkretny produkt - nie dziwne połączenie smaków typu  śledź z czekoladą. Mówiąc szczerze miałam niezwykłą ochotę na...pieczarki w zalewie octowej. Tak...W sklepie kupiłam dwa duże słoiki- tłumacząc, że będzie także jako zagrycha do ... ogniska oczywiście!. Po drodze wracając na jacht już jednego słoika nie było... Kolejny zjadłam także sama, bo znajomi nie mieli sumienia odbierać mi przyjemności. Kolejnym sygnałem była senność. Wielka olbrzymia, trwająca nie zależnie od pory i godziny. Szczególnie mnie to zastanowiło, ponieważ nigdy nie należałam do śpiochów.
Kolejna wątpliwość pojawiła się w drodze powrotnej. Czułam delikatne mdłości podczas jazdy samochodem coś w rodzaju choroby lokomocyjnej, której nigdy nie miałam. Wszystkie te symptomy, wilczy apetyt, senność i zmęczenie, coś w rodzaju subtelnego podniecenia- nie wiadomo dlaczego i zachcianki spowodowały moje spore podejrzenia, że SIĘ UDAŁO.
W głębi serca mimo, że bardzo tego chciałam nie dowierzałam, że to możliwe, tak szybko, bez żadnych problemów ot tak, chcesz być matką to nią jesteś...Bałam się, że te moje wszystkie symptomy są jakby przeze mnie wymyślone, wyolbrzymione .
W poniedziałek miałam dyżur w przychodni, wiedziałam, że jeżeli jestem w ciąży to będzie ok 3 tyg.- na test jeszcze za wcześnie. Test najlepiej wykonać w pierwszy dzień spodziewanej miesiączki. Nie mogłam dłużej czekać, chciałam wiedzieć już od razu tym bardziej, że zbliżały się urodziny mojego męża. Pomyślałam, że jak zrobię badanie krwi ( beta hcg -do badania nie trzeba się szczególnie przygotowywać, być na czczo to zwykłe pobranie krwi, które można wykonać o każdej porze koszt to ok.50zł ) to nie zależnie jak duża jest ciąża w badaniu wyjdzie. Wynik pokaże, że na 100% jestem w ciąży. Po kilku godzinach już wiedziałam, że nie muszę w tym roku chodzić po sklepach, żeby mężowi kupić coś na urodziny. Dostał najpiękniejszy prezent jaki mogłam mu ofiarować- nasze dziecko.
Wynik beta hcg zwalił mnie z nóg. Chociaż szczęśliwa czułam bardzo duży strach. Co teraz ? Co z pracą? Jak powiedzieć mężowi, jak zareagują rodzice, rodzeństwo?W głowie huczały myśli o odpowiedzialności za dziecko przez wiele lat. Wiedziałam, że teraz moje życie- nasze życie małżeńskie się zmieni. Myślę, że takie emocje dotyczą każdej z nas.
Z biegiem czasu, kiedy ciąża była już potwierdzona pojawiały się kolejne symptomy, a może lepiej powiedzieć wprost- dolegliwości ciąży, mega nudności szczególnie rano i w nocy ( w nocy miałam silne mdłości, które wybudzały mnie ze snu ) wymioty nie zależnie od pory dnia- pozostały ze mną do dnia cięcia cesarskiego :D sławna zgaga oraz ból i tkliwość zmieniających się w okresie ciąży piersi
Pisanie o tym przywołuje wspomnienia, a przecież to było tak nie dawno :)
Podsumowując, oczywiście każda kobieta jest inna, każda ciąża, dziecko ...Nie każda kobieta będzie odczuwała te same symptomy.
Ja miałam tę przyjemność przejść chyba przez wszystkie "kłody" ciąży. Z perspektywy czasu cieszę się, bo traktuję to jako zbieranie doświadczeń położnej :)




poniedziałek, 24 października 2016

Dwie kreski, które zmieniają Twoje życie już na zawsze

Temat ciąży od czasu rozpoczęcia studiów był dla mnie  na porządku dziennym... Codzienne trudne- nie ukrywam zajęcia na uczelni kręciły się tylko wokół ciężarnych. Zawsze lubiłam dzieci ale muszę przyznać, że studia bardzo mnie zmieniły, przynajmniej w moim odczuciu. Wiele zajęć i tematów poruszało moje serce tak mocno, że do dziś je dokładnie pamiętam. Położnictwo wdarło się w moje życie na tyle mocno, że w pewnym momencie mogłam pracować po 24h i mimo, że zmęczona i wyczerpana czułam się szczęśliwa i spełniona.
Pewnego rodzaju znakiem STOP- u w moim życiu stał się moment, kiedy po 3 miesiącach szalonego i pięknego małżeństwa zaszłam w ciąże. Zawsze odkąd pamiętam marzyłam o byciu Matką, tak dokładnie do dzisiaj marzę o tym, żeby być Matką przez duże M :) Plan ten realizuję od prawie 5 miesięcy kochając mojego Synka Maksia i starając się ze wszystkich sił dać mu jak najwięcej ciepła i życiowej mądrości. Wiem, że dla kobiet, które jeszcze nie są matkami być może te słowa brzmią zbyt banalnie, ale taka już nasza natura, że te przysłowiowe  "dwie kreski " zmieniają nie tylko nasze życie codzienne ale przede wszystkim zmieniają nas ( zazwyczaj jest to wyciszenie, wyostrzenie zmysłów, wydobycie z głębi siebie największych podkładów cierpliwości oraz siły -tej fizycznej ). Mnie osobiście niestety nie było dane urodzić siłami natury ale wiele razy uczestniczyłam w ciężkich wyczerpujących, wielogodzinnych porodach. W tym najpiękniejszym momencie- spotkania się ze swoim dzieckiem kobieta dostaje dosłownie takiego kopa :) że jest w stanie góry przenosić ( przypominam, że rodziła w bólach wiele godzin i przy 8 cm krzyczała, że nie da rady ! :) ). Przypominacie sobie ten moment ? Pamiętacie jak wyglądały pierwsze doby z dzieckiem? Jak myślisz ile godzin w ciągu doby spałaś ? Może inaczej, nie znam kobiety, która przespała swoją pierwszą noc z dzieckiem... i nie chodzi mi o płacz dziecka czy ból po porodzie, tylko o emocje! Te niepowtarzalne emocje, kiedy po wielu miesiącach oczekiwań widzisz je, tulisz, i tak bardzo kochasz, że nie warto tracić czasu na sen.
Ja niestety od razu nie tuliłam swojego synka. Bezpośrednio z sali operacyjnej został zabrany do inkubatora na obserwację, która trwała kilka godzin. Mimo, że byłam porządnie przyćpana lekami pamiętam, że nie mogłam się doczekać chwili, kiedy mi go przyniosą. Po kilku godzinach, kiedy już dostałam go w swoje ramiona nie mogłam oderwać od niego wzroku. To niezwykłe jak można wpatrywać się wiele godzin w swoje dziecko :) Myślę, że nie tylko ja mam takie  doświadczenia. Trzeba pamiętać, że macierzyństwo to droga, nie zawsze usłana różami - o czym sama przekonuje się niemalże codziennie ale to swego rodzaju misja i wyzwanie i tak właśnie do tego podchodzę.