wtorek, 3 stycznia 2017

Terror laktacyjny...Czyli sytuacja patowa.

Według Światowej Organizacji Zdrowia karmienie piersią- pokarm matki powinien stanowić jedyny i wyłączny sposób odżywiania dzieci do ukończenia 6 miesiąca życia. Niestety nie zawsze spełnienie tego warunku jest proste i oczywiste.
Od kilku lat trwa kampania promująca karmienie piersią. W mediach publicznych szczególnie w telewizji śniadaniowej coraz więcej czasu poświęca się ciąży i macierzyństwu. Moim zdaniem jest to dobre, szczególnie dla kobiet, które aktualnie temat dotyka. Dla niektórych  może to być możliwość zdobycia profesjonalnej wiedzy od ekspertów.
Będąc w ciąży przez pierwsze miesiące zupełnie nie miałam na to czasu, a z racji swojej wiedzy na temat okresu ciąży szczególnie się tym nie przejmowałam. Niestety ciąża jak to ciąża przewidywalna nie jest i  ostatnie trzy miesiące spędziłam w łóżku... no i się zaczęło. Codziennie DDTV, a po porodzie podczas wakacji Pytanie na śniadanie. Byłam na prawdę mocno zaskoczona ilością tematów okołoporodowych. Wiele z nich doskonale spełniało swoją edukacyjną i informacyjną funkcję. W czasie kiedy byłam w ciąży DDTV prowadziło nawet cały cykl o tym jak rozwija się ciąża tydzień po tygodniu. Muszę przyznać, że nawet dla mnie było ciekawie posłuchać tych informacji, a przy okazji obejrzeć znajome twarze jako ekspertów :)
Bardzo długo zastanawiałam się czy poruszać ten temat na blogu. Po obejrzeniu jednego z odcinków Dzień dobry TVN, gdzie promowano nową kampanię dotyczącą karmienia piersią postanowiłam, że zdobędę się na odwagę i napiszę swoje doświadczenia. Zmotywowała mnie nowa kampania, która oczywiście posługiwała się hasłami typu karmienie piersią jedyne dobre żywienie itd... A ja poczułam "to" po raz kolejny....
Moja przygoda z karmieniem zaczęła się jak u każdej kobiety tuż po porodzie. W moim przypadku droga była od samego początku usłana kamieniami i wybojami. Poród przez cięcie cesarskie -umówione, ponieważ miałam bezwzględne przeciwskazania do porodu drogami natury. Podczas operacji, trochę komplikacji ze mną i dzieckiem, co spowodowało ogromny stres i już teraz z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że traumę. Ale oszczędzę Wam szczegółowych informacji. Synek kilka godzin po porodzie leżał w inkubatorze a ja, naćpana lekami przeciwbólowymi na sali pooperacyjnej. Pierwsze prawidłowe przystawienie do piersi nastąpiło około 10 godzin po porodzie. Po ciężkim porodzie Synek był bardzo zmęczony nie za bardzo zainteresowany nauką ssania piersi. Moim atutem była wiedza w jaki sposób prawidłowo przystawiać do piersi. Po kilku próbach udało się. Cieszyłam się jak głupia, że mam siarę( pierwsze mleko) a mały chociaż z oparami ale daje się przystawiać do piersi. Martwiło mnie jedno... miałam wrażenie, że moje piersi są zupełnie puste. Nie przybierały o żadnej porze dnia i nocy, tak jakby pokarmu było mało. Nic nie wskazywało na to, że w 3-4 dobie będę miała nawał mleczny. Były małe i nie wypełnione. Warunki w szpitalu były dobre! ale pogoda nas nie rozpieszczała majowe upały dawały się we znaki, duchota i nic więcej. W sali leżała ze mną jedna dziewczyna mniej więcej kilka lat ode mnie starsza u której zawsze ktoś siedział! i błagam Was pamiętajcie, że kobieta po porodzie potrzebuje odpoczynku i spokoju! Na prawdę wystarczą krótkie odwiedziny najbliższych. W moim przypadku gośćmi koleżanki byli ciągle jej rodzice lub teściowe. Upał... my obie w samych cienkich koszulkach obolałe i zmęczone po porodach, a tu ciągle ktoś...Miałam w sobie sporo oporów, żeby przy 60 letnim tatusiu mojej kompanki lub 60 letnim teściu wywalić biust i karmić dziecko. Zimą jest na to rozwiązanie- przykrywasz się kołdrą, odwracasz i robisz co chcesz... niestety w upał...się nie da. W rezultacie nie przystawiałam Synka tak często jak powinnam - wiem to. Po powrocie do domu to się zmieniło mimo dyskomfortu karmiłam i przystawiałam do piersi. Niestety zauważyłam, że są mniejsze niż podczas ciąży...nawał nie przyszedł. Pamiętam sytuację, gdzie jechaliśmy zarejestrować dziecko, wzięłam ze sobą laktator bo spodziewałam się, przepełnienia piersi. Niestety... nic takiego nie było. Przez pierwsze dwa tygodnie przystawiałam Synka do piersi w dzień i w nocy na żądanie. Po dwóch tygodniach mieliśmy pierwszą kontrolną wizytę u pediatry w rejonie. Po badaniu okazało się, że Maksio przez dwa tygodnie nic praktycznie nie przybył , nie dobił nawet wagi urodzeniowej. Pediatra kazała zacząć dokarmiać. No i się zaczął nowy rozdział... Alergia, wysypka, bóle brzucha.  Oczywiście przez parę tygodni walczyłam o to aby karmić naturalnie, niestety pokarmu było tak mało, że nie dałam rady. Poddałam się zupełnie z tego co pamiętam po 2,5 mc.Historia jest skrótem tego wszystkiego co się działo... Myślę, że muszę wspomnieć także, o moim emocjonalnym przeżywaniu tego co się działo. Naszprycowana informacjami o karmieniu, o tym , że to jedyny dobry sposób żywienia dzieci, podminowana swoją wiedzą i ambicjami bardzo silnie przeżywałam tą "porażkę". Dodatkowo załamywały mnie koleżanki, które mając dzieci mniej więcej w podobnym wieku karmiły jak szalone chwaląc się , że mają tyle pokarmu, że mogłyby wykarmić całą Warszawę...Próbowałam na prawdę... piłam koper, herbatki na laktację, femaltiker, bavarie...nic. Biłam się z myślami czy walczyć dalej, czy zająć się dzieckiem i jego alergią...bardzo ciężko ze względów psychicznych wspominam ten czas. Kobiecie ciężko a tu.... no i się zaczyna zderzenie z rzeczywistością i codziennością. Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale będąc w tym położeniu i w takim stanie uderzało to we mnie bardzo mocno. Mówię o tytułowym terrorze cyckowym- tak, dosłownie. Na każdym niemalże kroku słyszałam:"oooo jaki duży chłopak! na cycusiu mamusi! "- ten tekst usłyszałam w sklepie z dachami! poczułam się tak niezręcznie... od razu pomyślałam, że moje CYCKI to moja intymna sprawa i nie zamierzam się tłumaczyć obcej babie. Z wielkim zmieszaniem odpowiadałam, że na butelce. I poczułam na sobie to oceniające spojrzenie.... Nie PIERŚ ???????? - NIE, NIE PIERŚ!

Podobną sytuację przeżyłam u pediatry, kiedy pojawiła się alergiczna wysypka, oraz ogromne bóle brzucha u Maksia. Szukaliśmy wtedy fachowej pomocy. Oczywiście dlaczego nie pierś i pół godzinny wykład, że każdy jak chce może karmić i każda ma mleko itd... kolejny kop dla młodej matki. Wyżej opisane sytuacje powtarzały się... co najlepsze, potrafiłam od mężczyzn usłyszeć pytanie karmisz piersią ? A dlaczego nie ?
Mam bardzo duże wrażenie, że po tak ciężkim przebiegu ciąży, przeleżanych 3 ostatnich miesiącach, porodzie z komplikacjami, kobieta słabsza psychicznie zaliczyłaby depresje.
Chciałabym tym postem otworzyć niektórym oczy...
TAK- młoda mama wie, że karmienie piersią jest najlepsze!
TAK- ona też wolałaby nakarmić dziecko swoim pokarmem, nie wstając z łóżka
TAK- ona też woli nie wydawać majątku na drogie mieszanki, które mogą uczulić jej dziecko!
TAK- widząc piękne zdjęcia, matek karmiących i

 podniosłe hasła czuje poczucie winy
i jeszcze wiele, wiele TAK
Ale pamiętajcie! Nie oceniajcie nigdy Kobiety, która nie karmi! Istnieją sytuacje, w których zwyczajnie nie może karmić i na prawdę nie ma ochoty każdemu obcemu, czy znajomemu tłumaczyć się z tego czy jest chora, czy nie ma pokarmu czy to czy tamto!
I błagam...zachowajcie dla siebie swoje rady, doświadczenia i oceniające spojrzenia typu( wyrodna matka, woli dać butelkę damusia, bo chce mieć ładne piersi ) na prawdę wszystko to powoduje tylko wzmożenie poczucia winy w kobiecie ! ( A poczucie winy, że się nie karmi, jest zawsze- mniejsze lub większe )
Podsumowując, jestem położną, NIE karmiłam.
zdj źródło www.

2 komentarze:

  1. Dziękuję za ten tekst! Jestem Mamą chorą przewlekle i po dwóch miesiącach karmienia musiałam wrócić do własnego leczenia, które uniemożliwia karmienie piersią (zbyt niebezpieczne dla dziecka), słyszałam dokładnie te same pytania i musiałam znosić te same spojrzenia... Dokładnie Cię rozumiem, i mimo, że ciągle tłumaczę sobie, że ważniejsze jest to, że dzięki mojemu leczeniu mogę być teraz z moim Maleństwem, to cały czas czuję się gorszą matką :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Justynko, jak dobrze, ze to Ty napisałaś. Ja miałam podobnie, choć Emi urodziłam PSN to po szczepieniach nie miała wogóle odruchu ssania. Nawał w 3 dniu...to uwaga 2ml odciągnięcie laktatorem prze 2h. Po 4 tyg mordęgi siebie i dziecka, powiedziałam dość. I oczywiście teksty ludzi, wtrącania się...na porządku dziennym.
    Kajt, to cesarka, jak u Ciebie, tylko bez komplikacji. Dostałam go po 4h od operacji, ale jak to powiedziała lekarka opiekująca się mną na pooperacyjnej, ze on nie jest w ogóle zainteresowany ssaniem. Oczywiście w szpitalu go przystawiałam...ale nie był zainteresowany wysiłkiem ssania.
    Reasumując, śmieję się, że ja świetnie znoszę ciąże, nic mi nie dolega, do końca mega aktywna pomimo wieku...ale rodzenie i karmienie to nie są elementy ważne dla mojego organizmu (rozwarcie na 2palce po 12h od odejścia wód...i po odpięciu oxy brak skurczy...to tylko ja :D )

    OdpowiedzUsuń